Dzień po bitwie w Koren , Armia koreńska stabilizuje sytułacje miasta .
Spotkanie w razie w Koren m trwają dyskusje na temat posunięć taktycznych .
( trwają głośne dyskusje ... na boku rozmawiają templajusze )
Angmar : Imperjum nie może tolerować tej zniewagi , nasz nowy przybysz uważa się za kogoś na tyle wysoko postawionego by ignorować rozkazy na polu walki ... powinniśmy podciąć mu skrzydła zanim narobi nam pstydu przed cesarzem .
Torin : ( Okazuje wyraźną obojętność ) Hah , Cesarz nie żyje a ten człowiek jest tylko najemnikiem , taki wysoko urodzony a masz z nim problem ( sięga po piwo ) ( Angmar szybkim rycuem miecza uderza w stół blokując drogę dłoni Torina do piwa )
Torin : ( Zniesmaczenie )
Angmar : Sprawa jest poważniejsza niż ci się wydaje ... ilu już mieliśmy takich przypadków ? Armahl - gardal z Arrnach , Moran - słwany łowca smoków z gór krwwawych ... czy też najzwyklejsza chołota z normanów którą Brat Cleo wcielił do armi . Wszyscy dawali błędny przykład naszym żołnierzą i szlachcie i każdy z nich poszedł za nimi w ślepą rzeź . Ponieślimy ogromne straty ...
Torin : Przyznaj że to były piękne zwycięstwa , absylowie podkulili ogon .
Angmar : ( Wzdycha ) Torinie ... zwróć uwagę na konsekwencje tych działań ! To nie żarty ! Nikt z tych dzikusów nie będzie prowadził swojej polityki wojny w własny sposób ! Inaczej szybko zostaniemy podzieleni . ( zdenerwowany ) Jesteśmy w miescu gdize jesteśmy zdani na siebie - w królesteiw straconego brata . Musimy podjądź ostrzejsze działania .
Torin : ( Bierze usmarzone mieso ) Te twoje obawy zawsze mnie dobijają ... o co się tak naprawde martwisz ( Próbuje włożyć kęs do ust , Angmar chyta jego ręke )
Angmar : O naszą przyszłość ! Przyszłość szlachty !
Torin : Sam widzisz .. to pewna różnica ( zaczyna jeść ) przejmujesz się tylko majątkiem szlachty , a to nie ma nic z nim wspólnego ,,, jak ci " niezdyscyplinowani "
mieli by się przyczynić do czegokolwiek na tle politycznym ? ( śmieje się )
Angmar : ( Nerwowy ) Ci skubańcy są chytrzy , ludzie chętnie za nimi idą , mogą poważnie nam zaszkodzić , wystarczy kilka słów by ...
( Przed Angmarem i Torinem staje Rohbar )
Rohbar : Torin i Anmar ...
( Odruchowo wstają )
Angmar : ( wystraszony ) Angmar ....
Rohbar : Że jak ?
Angmar : Angmar ... jestem Angmar ... panie ...
Rohbar : To nie ma znaczenia ... król Haradmir wzywa .
( W pośpiechu idą do ciemnej komanaty króla za nimi straże m Angmar skulony zaś Torin rozgląda się do okoła )
( Straże otwierają drzwi )
Zbrojny : Panie przyprowadzliśmmy reszte ( ukłania się i odchodzi na bok )
( W sali Brat Cleo dyskuruje z Ratersem , król sidzi w ciemnym zakątku na tronie ... wsyzscy się odwracają w stronę wchdzących )
Haradmir : Krócej nie mogłem czkeać ?
Rohbar : Trwawło zebranie , przyprowadziłem ich najszyciej jak się dało .
Haradmir : Nie widze tu wszystkich ... posłałem po kogoś jescze .
( Do sali wchodzi Najemnik )
Najemnik : Wzywałeś panie ...
Angmar : Co ? On tutaj !? ... ale ...
Raters : Królu o to wszyscy jesteśmy ... po co nas tu wezwałeś ?
Haradmir : Dobrze ...mam wam do przekazania pewną rzecz ... wolałbym osobiście ... ( straże kiwają głowami i wychodzą , Rhbar niechętnei wychodzi i zamyka drzwi ) Jak wiecie Absylowei nie próźnują , wysyłają coraz więcej ludzi , wyraźnie ukazują o co i chodzi ( daje znak doradcy by podszedł .. zza niego z cienia wychodzi Girma )
Grima : Po ostatnije klęsce w Koren absylowie nie zdołali zająć nawet okolicznych wiosek i wsi co dało im do zrozumiena że nie mają sznas z potęgą Kreńczyków z Koren . Teraz zbierają. całe legiony przy granicy z pustkowiem by z tamtąd pod wodzą nic nieznaczącego generała ruszyć w stronę mniejszych miast Koreńskich . By ich powstrzymać , musimy zebrać siły i na ziemi łączącej Koreńskie terytirium z Pustkowiem - Polach Rangaru . Tam stoczymy ostateczną bitwe ...
Raters : Za ile dni dojdą do pul Rangaru ?
Grima : Tydzień ...
Raters : Musimy natychmiast wysłać tam wszystkie nasze siły , soprowadzimy do starcia na otwrtym polu , tam nawet jeżeli uda im się przewyższyć nas liczebnie , nie będą mieli najmniejszych szans .
Grima : ( Uśmiecha się i odchodzi w cień za królem ) ( Szpecze ) Jesteś silny i godny dowodzenia armią , sam ją poprowadź w bój na polach Rangaru ...
Haradmir : Prosty i Dobry plan , przychylam się do niego , sam poprowadze armie w bitwie , rozpocznijmy przygotowania .
Brat Cleo : ( Podchodzi do najemnika ) Co o tym myślisz najemniku ?
Najemnik : Nie podoba mi się to ... Absylowie nie wysyłali by całej armi w stronę Koreńskich mniejszych miast , nie opłacało by się to im . Wiedzą że Koreńczycy wykryli by ich i doszło by do walki napolach Rangaru . Nawet dyby zwyciężyli nie zyskali by wiele i na pewno nie zdobyli by mniejszych miast ... ponieśli by za duże straty . Znam Absylów , ich dowócy nie postawili by wsyztkiego na jedną karte ... a na pewno nie Onar .
Brat Cleo : A co z smokiem ? Przecież do ataku an Koren dołączył się smok . Sam go zabiłeś ! Na pewno uważają że są na tyle potęrzni że rozgromili by całą królewską armie .
Najemnik : Smok nie należał do absylów ... wytłuk ich więcej niż kogo kolwiek innego . Na pewno miał w pobliżu legowisko i poczół się zagrożony .
Brat Cleo : No nie wiem najemniku , ale my wojny nie zmienimy , daj szlachcie zajmować się tą sprawą ( klepie najemnika w ramię i odchodzi )
( Wsyzscy wychodzą z sali , król zostaje ... najemnik wcyhodzi a zanim Rohbar zamyka drzwi ... widząc kątem oka zadowolonego Girmę patrzącego na najemnika )
Najemnik : Mam złe przeczucia ...
KONIEC CZĘŚCI 2